sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 6

Cała kraina była pokryta lodem. Na ulicach i dachach leżała gruba warstwa śniegu. Puch spadał płatkami na głowy kucyków chodzących po już odbudowanym królestwie. Widać było wielka zmianę po przylocie feniksów w lato. Wtedy miasto ożyło. Nie było już takie ponure. Pałało szczęściem i radością. Wszystkie kucyki wyglądały jak z kryształu. Tylko ona jedna. Była wciąż szara i pełna smutku. Ogier ciągle czuwał. Zdawał sobie zdawać sprawę, że nadziei nie ma. Pocałował klacz w czoło i odszedł do drzwi. Wtedy..Klacz zaczęła ruszać kopytem. Nie wiedział czy śni, czy umarł. To było nie możliwe. Podszedł bliżej. Zaczęła kręcić głową. Oczami ruszała jakby mrugała. Chciał coś powiedzieć, ale zaniemówił ze szczęścia. Otworzyła oczy. Miała reakcje jakby tonęła i odkrztuszała wodę.
-Ma..
-Ci..Alaria. Byłaś w śpiączce. Powinnaś
-Wiem co powinnam. Jak się tu znalazłam i, ile to trwało?-spytała prawie niesłyszalnym głosem.
-Znaleźliśmy cię na placu z tym medalionem. A śpiączka. Rok. -powiedział. W jej oczach było widać zdziwienie.
-Jakim medalionem?
-Zawołam innych-powiedział Marko
-Nie. Pokaż mi medalion. Proszę-powiedziała. Ogier posłuchał i posłusznie podał jej medalion.
-Nie wiemy tylko czemu jest w 3 częściach.

-Możesz mnie zostawić na chwilę?-spytała spokojnym głosem
-Ale pójdę po Estelle i Twinle
-Dobrze. Dzięki, że mi to pokazałeś
-Nie ma za co. Nie wiem po co jest ci tak potrzebny
-Nieważne-powiedziała. Ogier wyszedł zamykając za sobą drzwi. Zeszła z łóżka. Próbowała wstać. Upadała c chwilę."Rok w łóżku mi nie służy"-myślała z sztucznym uśmiechem. Do pokoju wparowała Estella z Twinle
-Alaria! Martwiłyśmy się o ciebie. Wszyscy. Myśleliśmy że umrzesz-panikowała Twinle
-Ale nic mi nie jest. Mogę gdzieś iść?
-W takim stanie nie-powiedziała Estella-Jestem lekarką. Nie powinnaś teraz tak chodzić.
-Co mm robić żeby wyzdrowieć?-spytała z nutką nadziei
-Za miesiąc powinno być dobrze. Może się udać.
-Naprawdę?!
-Tak, ale teraz odpoczywaj
-Odpoczywać będę wtedy gdy będę chodzić. Za dużo leżałam.
-Heh. Przyniosę ci coś-powiedziała i wyszła

**Więc trzeba było poczekać miesiąc. Wytrwać w terapii, lecz było coś pożytecznego w tym oprócz samej rehabilitacji. Alaria mogła bowiem odszyfrować skrawek run na medalionie. Tak jak myślała. Nie był to zwykły medalion tylko klucz do rozwiązania odwiecznej zagadki. Jak Demon którego stworzył Sombra go opętał...**

-Chciałam wam podziękować-weszła ubrana do sali.
-Nie musisz-powiedziała Twilne
-A po co się tak ubrałaś?-spytała druga klacz
-Jesteście moimi przyjaciółmi, ale muszę was opuścić.-powiedziała spokojnym, lecz zarazem nieśmiałym głosem Alaria
-Co?! Nie możesz! Może ci się coś stać!-oczywiście buntował się Marko
-Muszę rozwiązać pewną zagadkę. Chce się uwolnić od niepewności. Muszę wyruszyć.
-A więc kiedy-wyglądało na to, że ogier już uświadomił sobie, że nie zmieni jej decyzji bo mówił spokojniejszym głosem
-Teraz, zaraz-powiedziała.
-Wrócisz?
-Przyrzekam-powiedziała i założyła kaptur na głowę. Po chwili zniknęła w gęstwinie korytarzy...

***

Ostatnie odgłosy stuku kopyt unosiły się po korytarzach zamku. Klacz wybiegła na zewnątrz. Gwiazdy pojawiły się na niebie. Galopowała w czarnym płaszczu z kapturem. Jej oczy połyskiwały w blasku księżyca, a wiatr powiewał grzywę. Biegłą przez las. Niewidoczną gołym okiem ścieżką wzdłuż przepaści. Droga zwężała się, aż w końcu zastąpił ją wodospad." No dalej myśl'-mówiła do siebie-"coś tu musi być".
Spojrzała na medalion i połączyła go. Stworzył dziwny kształt. Uniósł się i zaczął świecić. Zaczął ciągnąc ją w stronę wodospadu. Przeszła przez taflę wody i znalazła się w grocie. Zobaczyła poświatę. Zbliżyła się. Zaczęło ją przyciągać. Nie wiedziała co się dzieje. Medalin coraz silniej ciągnął ją do poświaty. Zmuszona była przejść...



sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 5

Siwa klacz leżała na łóżku. Wydawało się jakby spała. A czyżby było inaczej? Spała, ale snem prawie wiecznym. Była pogrążona w śpiączce. Każdego dnia siedział przy niej ogier.
-Chodź, musimy pomóc innym-mówiła surowym głosem, ale pełnym żalu i konania klacz prowadząca całą akcję.
-Już idę.-mówił i wstawał ostatni raz spoglądając na klacz. I tak każdego dnia. Rano i w południe. Noce spędzał przy jej łóżku. Tak przez kilka tygodni. Zawsze. Ale gdy znikał zostawała sama w pustym pokoju. ikt nie chciał zajmować się nią z mieszkańców po tym czego się dowiedzieli, że demon chciał ją zabić. Ta klacz miała wielu przyjaciół. Lecz teraz te przyjaźnie zanikały. Ich moc nie była już taka potężna. Co kilka dni siedział przy niej jej jak się by wydawało ostatni przyjaciel- Astrid. Lecz i on nie miał czasu. Zostawała sama na około 2 godziny. Potem ktoś zawsze zajrzał do tej klaczy. Lecz najwytrwalszy był ogier. Jedak zabraniano mu tego. Nie ze złości lecz z pomocy. Nie mógł cały czas spędzać tam. Musiał tez odbudowywać z innymi królestwo. Mogłoby się wydawać, że wtedy gdy nikogo tam nie było siedziała sama. Ale to nie prawda. Zawsze pewna biała i czysta jak serce małego kucyka dusza chroniła ją. Tak jak wtedy, gdy demon zaatakował. Biała dusza ani na chwilę nie opuszczała pomieszczenia, a gdy ktoś wchodził chowała się.  Czuwała nad nią jak anioł stróż. I tak przez miesiące. W końcu minął rok. Ogier siedział przy niej i siedział. czekał na znak życia.... Modlił się, ale prośby nie wystarczały. Zaczynał tracić nadzieję. Aż do pewnego dnia. Spadł wtedy pierwszy śnieg..

Od Autorki: Tamten dzień opisze w następnym rozdziale by zrobić trochę napięcia.

piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 4

Znalazła się w dziwnej krainie, a właściwie w bardzo jej znanej. Nie mogła uwierzyć czyżby znowu musiała to przeżywać? Była nad jeziorem w Kryształowym Królestwie. Dzień był taki jak wtedy. Posągi zaśnieżone jak wtedy. Wzór na jeziorze. Jej oczy musiały się mylić-miała nadzieję. Wtedy widzi go.. Stary Sombra, nieowładnięty władzą i nie uwięziony przez cień. Kilkadziesiąt metrów od niego zła strona duszy. Alaria od razu galopuje w jego stronę. Nie chce jeszcze raz widzieć jej przyjaciela tonącego. Krzyczy
-ie! Nie możesz tego zrobić! Dlaczego?!-nie reaguje. Biegnie dalej. Przebiegła przez niego?! Teraz zrozumiała. Była tylko nędzną duszą. Jego duch zabrał ją tutaj. Tylko po co? Żeby cierpiała więcej? Za przyjaźń którą go darzyła?


***


Biegli korytarzem. Musieli coś zrobić. Nie mogło być za późno. Weszli. Nikogo nie było.
-O nie. Co ja narobiłam. To moja wina-obwiniała się Estella
-Masz rację-powiedział poważnym głosem ogier
-Cicho Marko! To wina nas wszystkich. Mieliśmy dopilnować by każdy czuł się bezpiecznie. Zawiniliśmy. Musimy ją znaleźć...-rzekła Twilne


***


Dlaczego musiał ją zaprowadzić tutaj? Do przeszłości. Dlaczego nie mógł  powiedzieć normalnie co się stanie, a nie dawać jej zagadki do rozwiązania. Nie chciała znowu na to patrzeć. Chciała odejść, ale jakby wzrosła się w ziemię. "Dlaczego nie mogę odejść"-wrzeszczała w myślach i ze łzami w oczach. Nadszedł ten moment. Przyjaciel wpada pod lód.
-Nie!!-krzyknęła. Śnieg zniknął z drzew pod jej głosem.
Biegła. Była już blisko. Drogę zastawił jej zły Sombra, czyli teraz już ją widzieli?-zadała sobie takie pytanie. Spojrzała w jego oczy przepełnione złem i nienawiścią. Spojrzała jeszcze raz na miejsce gdzie zniknęła dobra strona Sombry. Była pełna rozpaczy, lecz też i determinacji i odwagi. Na jej czole pojawił się róg. Magia objęła ją w swe ramiona. Przeteleportowała się koło dziury. Wskoczyła. Wszystko stało się wtedy czarne. Nie wiedziała co sie dzieje. Jakby wszystko znikało. Jej oczy zaczęły się zamykać. Nie miała już tlenu...Już wszędzie byłą ciemność.


***


-Teraz nie wiemy gdzie może być!-Marko zaczął już po mału panikować
-Lepiej szukajmy-powiedziała poważnym głosem Twinle.-rozbiegli się po zamku. Nie mieli pojęcia gdzie szukać Alari. Jakby zaginęła gdzieś w wszechświecie. Estella wyszła na główny plac. Tam ją zobaczyła. Leżącą przy dziurach.
-Marko, Twinle-zawołała-zjaili się.
-Co znią?
-Chyba jest w śpiączce-powiedziała Twinle. Nie trzeba było nic mówić. Wiedzieli że to bardzo zła wiadomość.
-Co znią zrobimy?-spytał Marko
-Będziemy się opiekować, ale naszym głównym zadaniem jest naprawa kryształowego Królestwo...



środa, 5 lutego 2014

Rozdział 3

Gdzieś na krainie pokrytej grubą warstwą lodu i śniegu zaczęło palić się światło. Zielona poświata zaczęła roztaczać wokół siebie złą aurę. Lód zaczął pękać niebawem miało stać się coś strasznego.


***


Szarawa klacz wychodzi na balkon i siada przypatrując się gwiazdom. Zaczyna płakać
-Dlaczego?! Dlaczego nie mogłam nic zrobić?! Czemu! Mogłam coś zaradzić, ale nie miałam odwagi. Dlaczego-krzyczała żałośnie sama do siebie. Usłyszała skrzypnie drzwi. Świece zgasły."Pewnie wiatr"-myślała. Weszła spowrotem do pokoju. Położyła się na łóżku. Łzy moczyły pościel.


***


-O co ci chodzi? Znowu coś wymyślasz?!-zakpił z niej Marko
-To coś wróciło!-powiedziała przerażona
-Masz pewność?
-Wiem, że coś tu jest!
-Co z Alarią?!?-spanikował Marko
-O nie!-Twinle-To nie przyszło po nas tylko po nią. Ruchy-powiedziała.
Zaczęli pchać drzwi żeby je otworzyć. Coś je zablokowało.


***


Ktoś zaczął pukać do drzwi.
-Astrid?
-Tak Mil?-powiedział do pomarańczowej klaczy
-Boję się. Czuję, że jest tutaj
-Ale go nie ma. Wejdź i się rozgość
-Astrid nie umiem zasnąć-przytuliła się do niego
-To tylko skutki po tym wszystkim
-Może masz rację, a czy mogę zostać na noc?
-Oczywiście. Jeśli się boisz...


***


Łzy nie odstępowały Alari na krok. Leżała teraz na łóżku i wspominała. Spojrzała na pokój..nagle! Coś ukrywało się w cieniu. Bała się wstać i podejść, ale zrobiła to. Była metr od ściany. Coś wyskoczyło z cienia i zaczęło ją dusić. Wtedy pojawił się biały dym, a z niego wyszedł Sombra, ale nie ten którego znają z legend to ten. Ten dobry Sombra. Zaczął walczyć z potworem. Walka trwała krótko, a dłużyła się bardzo. Cień rozpłynął się. Biały Sombra podszedł do Alari . Dotknęli się kopytami. Zniknęli....