sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 5

Siwa klacz leżała na łóżku. Wydawało się jakby spała. A czyżby było inaczej? Spała, ale snem prawie wiecznym. Była pogrążona w śpiączce. Każdego dnia siedział przy niej ogier.
-Chodź, musimy pomóc innym-mówiła surowym głosem, ale pełnym żalu i konania klacz prowadząca całą akcję.
-Już idę.-mówił i wstawał ostatni raz spoglądając na klacz. I tak każdego dnia. Rano i w południe. Noce spędzał przy jej łóżku. Tak przez kilka tygodni. Zawsze. Ale gdy znikał zostawała sama w pustym pokoju. ikt nie chciał zajmować się nią z mieszkańców po tym czego się dowiedzieli, że demon chciał ją zabić. Ta klacz miała wielu przyjaciół. Lecz teraz te przyjaźnie zanikały. Ich moc nie była już taka potężna. Co kilka dni siedział przy niej jej jak się by wydawało ostatni przyjaciel- Astrid. Lecz i on nie miał czasu. Zostawała sama na około 2 godziny. Potem ktoś zawsze zajrzał do tej klaczy. Lecz najwytrwalszy był ogier. Jedak zabraniano mu tego. Nie ze złości lecz z pomocy. Nie mógł cały czas spędzać tam. Musiał tez odbudowywać z innymi królestwo. Mogłoby się wydawać, że wtedy gdy nikogo tam nie było siedziała sama. Ale to nie prawda. Zawsze pewna biała i czysta jak serce małego kucyka dusza chroniła ją. Tak jak wtedy, gdy demon zaatakował. Biała dusza ani na chwilę nie opuszczała pomieszczenia, a gdy ktoś wchodził chowała się.  Czuwała nad nią jak anioł stróż. I tak przez miesiące. W końcu minął rok. Ogier siedział przy niej i siedział. czekał na znak życia.... Modlił się, ale prośby nie wystarczały. Zaczynał tracić nadzieję. Aż do pewnego dnia. Spadł wtedy pierwszy śnieg..

Od Autorki: Tamten dzień opisze w następnym rozdziale by zrobić trochę napięcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz